Jakiś czas temu, podczas jednego ze spotkań autorskich, pewna pani zapytała Macieja Siembiedę, o czym będzie jego najnowsza powieść. Autor za wiele nie zdradził, ale podsumował wypowiedź stwierdzeniem: „𝐵𝑒̨𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑝𝑎𝑛𝑖 𝑧𝑎𝑑𝑜𝑤𝑜𝑙𝑜𝑛𝑎.”
Ja nie miałam wątpliwości, a kiedy podczas czytania „Orientu” trafiłam na poniższy fragment: „𝑁𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧́ 𝑚𝑛𝑖𝑒. 𝑀𝑜́𝑗 𝑟𝑜𝑐𝑧𝑛𝑦 𝑙𝑖𝑚𝑖𝑡 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑎𝑟𝑜𝑤𝑎𝑛́ 𝑤ł𝑎𝑠́𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤𝑦𝑐𝑧𝑒𝑟𝑝𝑎ł”, tylko uśmiechnęłam się pod nosem. Autor oczywiście nie zawiódł, za to kolejny raz dokonał niemożliwego.
Długo zbierałam się z napisaniem recenzji „Orientu”. Zrozumcie, że przygotowanie konstruktywnej opinii o książce autora, który jest dla mnie niekwestionowanym autorytetem, to bardzo trudne zadanie i niezłe wyzwanie.
Między innymi z tego powodu zdecydowałam, że tym razem recenzji nie będzie. Za to coś Wam opowiem.
Charakterystyczny i wyjątkowy styl Macieja Siembiedy sprawia, że jego książki są dla mnie z jednej strony nieodkładalne, z drugiej tak doskonałe, że zaznaczam całe fragmenty prozy, wracam do nich i napawam się umiejętnie dobranymi słowami, zwrotami, całą konstrukcją zdań.
Dlatego o książkach autora trudno jest mi pisać merytorycznie, bo podchodzę do nich bardzo emocjonalnie. Wzbudzają we mnie niepohamowany entuzjazm, podziw i zachwyt.
Każda powieść Macieja Siembiedy jest inna, wyśmienita, po prostu perfekcyjna.
Noszę w sobie takie przekonanie graniczące z pewnością, że książek pisarza nie trzeba specjalnie reklamować. Ale oczywiście warto o jego powieściach mówić, przypominać i dzielić się wrażeniami.
Książek Macieja Siembiedy nie trzeba też recenzować. Według mnie jego powieści wykraczają poza wszelką skalę i możliwości oceny.
W sumie wystarczy powiedzieć, iż niedawno premierę miała jego najnowsza powieść „Orient” i że jest genialna! Mogłabym też dodać, że „Orient” to najlepsza książka sensacyjna jaką do tej pory przeczytałam, oprócz wszystkich poprzednich napisanych przez Macieja Siembiedę.
Siembieda dba o czytelnika. Ten szacunek do czytelnika wyczuwalny jest na stronach jego powieści, które zachwycają językiem i pobudzają wyobraźnię.
W „Oriencie” wszystko jest nowe, współczesne, chociaż zdarzają się i podróże w przeszłość. Jakub Kania ma inny, zaskakujący zawód (co zresztą autor zasugerował w ostatnich zdaniach „Kołysanki”) i nie stracił apetytu.
Co charakteryzuje „Orient”? Sprawnie skonstruowana fabuła z dbałością o szczegóły. Tutaj każda drobnostka ma znaczenie. Poza tym łączenie wątków obyczajowych z sensacyjnymi na takim poziomie, że jest to spójne, logiczne, wyczerpujące i nieprzesadzone. Autor dorzuca co chwilę coś nowego, co wzbogaca całą historię. Po prostu wie jak zadbać o czytelnika podtrzymując jego zainteresowanie kolejnymi ciekawostkami i niespodziankami. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie ogromna wiedza, porządny research i kunszt literacki. Na dodatek całość została wzbogacona subtelnym poczuciem humoru. Mistrzostwo!
W „Oriencie” wszystkiego jest bardzo dużo, ale nie za dużo. Znowu zostało to „wszystko” wyważone i ubrane w odpowiednie proporcje. Tajemnice i ich rozwiązania systematycznie zazębiają się i wraz z kolejnym obrotem skomplikowanego mechanizmu wskakują na odpowiednie miejsce, tworząc nowe, zaskakujące obrazy.
Ponieważ „Orient” jest szczególny, pełen zagadek i tajemnic, polecam nie czytać żadnych recenzji przed sięgnięciem po książkę. Naprawdę najlepsza przygoda czeka Was jeśli pominiecie również opis wydawcy. Dla każdego coś innego w powieści będzie miało istotne znaczenie, więc lepiej nie psuć sobie przyjemności czytania kolejnymi nieopatrznymi spoilerami. Zróbcie sobie prawdziwą niespodziankę. Warto!
Z powieściami Macieja Siembiedy jest jak z tym powiedzonkiem: „𝑅𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑜𝑧̇𝑙𝑖𝑤𝑒 𝑤𝑦𝑘𝑜𝑛𝑢𝑗𝑒̨ 𝑜𝑑 𝑟𝑒̨𝑘𝑖, 𝑎 𝑛𝑎 𝑐𝑢𝑑𝑎 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑡𝑟𝑜𝑐ℎ𝑒̨ 𝑝𝑜𝑐𝑧𝑒𝑘𝑎𝑐́.” Dlatego autor nie publikuje ośmiu powieści rocznie. Czytelnik czeka na tą jedną jedyną, dopracowaną w najmniejszym szczególe, a po jej przeczytaniu jest niesamowicie usatysfakcjonowany.
Serdecznie polecam!
Dodaj komentarz