Wywiad z Anną Stańczyk autorką „Gniazda” i „Barłogu”

Sztuka czytania (SC): Cześć, Aniu 🙂

Anna Stańczyk (AS): Cześć 🙂

SC: Dobrze, zaczynamy. „Barłóg” to drugi thriller w Twoim dorobku pisarskim. Jakie emocje towarzyszą Ci w związku z napisaniem kolejnej powieści i zbliżającej się premiery?

AS: Wspaniałe emocje! Głownie radość, również poczucie spełnienia. Traktuję to jako osiągnięcie kolejnego celu. W przypadku „Gniazda”, kiedy debiutowałam było więcej stresu, niepewności, bo rynek literacki był mi zupełnie obcy i taki odległy. Teraz znam już więcej osób, mojego wydawcę, Was – blogerów, recenzentów, ale również innych pisarzy, więc jest o wiele łatwiej.

SC: Czujesz pewnego rodzaju wsparcie emocjonalne?

AS: Tak, mam wsparcie ludzi, ale też szerszą wiedzę, której nie miałam podczas debiutu. A kiedy człowiek wie, co go czeka, nie obawia się tak bardzo. Teraz już wiem, czego mogę się spodziewać, i zostają same pozytywne uczucia oraz oczekiwanie na premierę (szeroki uśmiech)

SC: To zdradzę Ci, że też już się nie mogę doczekać premiery! Przejdźmy teraz do kolejnego pytania: Twoim zdaniem większy test dla pisarza to debiut czy właśnie druga powieść?

AS: Wydaje mi się, że każda książka w jakiś sposób testuje pisarza. Bo zdarza się, że autor wyda sześć świetnych pozycji, a siódmą z kolei napisze odrobinę słabiej i ma gorsze oceny. Można napisać dobry debiut, można napisać dobrą drugą książkę. Tak się utarło, że druga jest postrzegana jako pewnego rodzaju sprawdzian, czy się doskoczy do poprzeczki, którą się sobie postawiło na początku. Ze słuchów, które mnie dochodzą ze strony wydawcy oraz pierwszych czytelników, z „Barłogiem” chyba mi się to udało, więc test drugiej książki został zaliczony pozytywnie.

SC: Oj, zdecydowanie, uważam, że udało Ci się przeskoczyć poprzeczkę. Aniu, a jak wygląda Twoja praca nad tekstem? Czy już na początku procesu twórczego masz ułożoną fabułę i sprecyzowane zakończenie, a może modyfikujesz niektóre założenia podczas pisania?

AS: Zazwyczaj mam konkretny plan, dość szczegółowy z rozpisanymi scenami, ewentualnie zamieniam potem sceny miejscami, żeby ładnie się zazębiały i miały ciąg logiczny. W przypadku „Gniazda” napisałam najpierw prolog, a potem scenę końcową, tę która wyjaśnia, co się działo w przeszłości i skąd się wziął cały ten galimatias. Wiedziałam wtedy, do czego ma zmierzać fabuła, dzięki temu łatwiej mi się pisało i moje myśli nie uciekły w złą stronę. W przypadku „Barłogu” było trochę inaczej, bo wiedziałam, jak ma wyglądać zakończenie, ale nie byłam do końca pewna, co się tam wydarzy. Więc na późniejszym etapie pisania miałam lekką zagwozdkę, ale na szczęście przyszło nagłe olśnienie i sceny same się pojawiły w głowie.

SC: Czyli są takie miłe momenty, że Cię coś zaskakuje na zasadzie: „O kurczę, to najbardziej teraz pasuje!”

AS: Tak, są takie momenty i to jest chyba najfajniejsze w tym procesie. Te olśnienia. Kiedy piszę, to widzę zdarzenia tak, jakby były one scenami w filmie. I kiedy wpadłam na pomysł tej ostatniej, kulminacyjnej sceny „Barłogu”, to właśnie widziałam ją jako spektakularną scenę w filmie i myślę, że to podkręciło mocno wartość tej książki, jej thrillerowe oblicze.

SC: Właśnie, bo piszesz bardzo obrazowo, a napięcie rośnie ze strony na stronę. Uważam, że taka lekkość w ekspresyjnym przedstawianiu scen świetnie Ci wychodzi. Długo pracowałaś nad techniką pisania?

AS: Wydaje mi się, że to przychodzi z czasem. Nad warsztatem pisarskim pracuję od około dwunastu lat, więc to się powoli rozwijało. Ale ciężko mi powiedzieć, ile czasu dokładnie zajęły mi  ćwiczenia z klawiaturą, żeby pisać tak, jak piszę teraz. Bardzo dużo nauczyłam się poprawiając teksty innych osób oraz czytając. I oczywiście, nie uważam, że na tym koniec nauki. Chcę się rozwijać, tak, aby każda kolejna książka była lepsza od poprzedniej.

SC: Czyli pisanie jest Twoją pasją, skoro robisz to od tylu lat?

AS: Tak. Na początku tworzyłam głównie opowiadania, drabble, bawiłam się krótkimi formami. Ale w pewnym momencie zapragnęłam napisać coś dłuższego. Pierwszą moją książką była powieść fantastyczna dla dzieci. To był taki sprawdzian, czy w ogóle dam radę napisać coś długiego, wielowątkowego, od początku do końca. Udało się i wtedy porządnie mnie wciągnęło. Postanowiłam, że napiszę coś z dreszczykiem dla dorosłych.

SC: A ile zajęło Ci napisanie „Barłogu”?

AS: Około roku. Proces powstawania książki to nie tylko stukanie w klawiaturę. To też obmyślanie fabuły, planowanie, rozpisywanie scen, redakcja autorska i tak dalej. Do tego trzeba doliczyć czas, kiedy tekst jest przygotowywany przez wydawcę. Wówczas dokonuję jeszcze ostatnich korekt, które zostały przeoczone przy pierwszej redakcji. „Barłóg” zaczęłam pisać kiedy „Gniazdo” miało premierę, czyli we wrześniu zeszłego roku.

SC:  I po napisaniu „Gniazda” od razu miałaś pomysł na kontynuację, czy to się rodziło powoli?

AS: Nie miałam konkretnego pomysłu, ale wiedziałam, że chcę pisać o Sarze, ponieważ polubiło ją wielu czytelników, ale też sama mam do niej sentyment, lubię ją bardzo. Dlatego chciałam zbudować jeszcze jakąś inną historię wokół jej osoby, ale już ściśle związaną z nią samą.

SC: Czytając twoje powieści odnoszę wrażenie, że opisujesz miejsca, które dobrze znasz, które w jakiś sposób Cię urzekły lub po prostu są bliskie Twojemu sercu. Czy tak jest?

AS: Tak jest. W przypadku „Gniazda” to był Ogrodzieniec, który bardzo mi się spodobał podczas pewnej wędrówki po Jurze Krakowsko – Częstochowskiej i po dwudziestu latach wróciłam tam właśnie w powieści. Jest tam zamek, są skałki i jest tajemniczo, więc to idealne miejsce na thriller. Natomiast w „Barłogu” akcja dzieje się na Podkarpaciu, gdzie, jak dotąd, nie było mi dane zagościć. W tym przypadku działała jedynie moja wyobraźnia, zdjęcia satelitarne, google maps. Jednak jako tło dla tej opowieści wybrałam las i jezioro, a to są miejsca, które bardzo lubię. Marzę o tym, żeby mieć kiedyś domek nad jeziorem. Spokój, cisza… Dlatego bardzo przyjemnie mi się pisało również drugą powieść ze względu na miejsce akcji.

SC: A kiedy piszesz, to musisz mieć jakieś konkretne warunki?

AS: Najlepiej gdy jest cicho, ale niestety warunki mieszkaniowe nie do końca na to pozwalają, ze względu na mały metraż mojego lokum. Nie ma możliwości, żeby wszyscy domownicy nagle ucichli (włączając dwa moje koty). Czasami zakładam sobie słuchawki. Nie piszę przy muzyce, bo mnie rozprasza. Jedyna muzyka, przy której mogę pracować, to delikatny jazz, którego ogólnie nie lubię, nie rozumiem, ale do pisania jest idealny, pewnie dlatego, że nie skupiam się na nim, on mnie w ogóle nie rozprasza. Zazwyczaj piszę w łóżku, bo przy stole jest mi niewygodnie i czuję się, jakbym była w pracy.

SC: Aniu, postacie w Twoich powieściach są bardzo plastyczne, realne, złożone, zagadkowe i emocjonalne. Na czym bazujesz i czym się posiłkujesz kreując bohaterów? Czy postaci które tworzysz mają swoje pierwowzory wśród realnych osób?

AS: I tak i nie. Dana postać nigdy nie jest w stu procentach odwzorowaniem konkretnej osoby, ale na pewno cechy różnych osób, z którymi mam styczność w życiu, tych bliższych i dalszych, nawet nieznajomych ze sklepowej kolejki, są w mojej głowie przetwarzane i budują daną postać w książce. Więc, bez wątpienia, na kimś się wzoruję, często pewnie podświadomie, lecz nigdy nie jest tak, że jakaś prawdziwa osoba znajduje się nagle w mojej książce.

SC: Chcę Cię dopytać o kwestię psychologii, bo w swoich powieściach umiejętnie docierasz do wnętrza człowieka, zaglądasz na dno jego duszy, w najciemniejsze zakamarki. Skąd to się bierze? Interesujesz się psychologią?

AS: Trochę tak, od niedawna. Również interesuję się kwestiami rozwoju osobistego. Ale wydaje mi się, że ta wnikliwość tak naprawdę wynika z wrodzonej empatii, która dla pisarza jest błogosławieństwem, gdyż pozwala zrozumieć emocje innych ludzi, ale bywa też przekleństwem. To trochę tak, jakbyś słyszała myśli wszystkich osób przechodzących obok Ciebie. Totalny chaos. Ja nie słyszę myśli, ale współodczuwam emocje, zwłaszcza te negatywne. Jeżeli ktoś jest smutny, od razu jest mi smutno, gdy ktoś się wstydzi, to ja się wstydzę razem z nim. Od zawsze tak miałam, byłam obserwatorką, która stoi sobie gdzieś z boku, przeżywa, ale też analizuje.

SC: W takim razie pisanie mocnych scen, czasami drastycznych jest dla Ciebie trudne, to jest wyzwanie?

AS: No właśnie nie. Nie jest wyzwaniem. Być może potrafię się  jakoś od tego odizolować w trakcie pisania, pewnie dlatego, że jest to fikcja i wiem, że tak naprawdę nikt nie cierpi. Ja w ogóle bardzo lubię czytać mocne książki, horrory, na przykład serię „Nekroskop” Briana Lumley’a. Tam jest bardzo drastycznie, ale wiadomo, że to jest horror, fantastyka i to lubię, to jest dla mnie uzasadnione. W moich książkach omijam takie bardzo mocne sceny. Nie lubię epatować brutalnością, wolę budować w czytelniku niepokój i chęć odkrywania tajemnicy. Jednak kilka takich momentów w moich książkach występuje, dlatego zwłaszcza jeżeli ktoś przeżył coś podobnego, na pewno odczuje to mocniej podczas czytania. Samo pisanie takich scen nie sprawia mi trudności, wręcz przyjemność, bo wiem, że im więcej emocji wywołam w czytelniku, tym książka będzie zapamiętana na dłużej.

SC: I tak faktycznie jest, bo do „Gniazda” wracałam myślami wiele miesięcy po przeczytaniu książki, a „Barłóg” wywołał równie intensywne, o ile nie mocniejsze wrażenia, może dlatego, że każdy bohater „Barłogu” ma jakieś tajemnice, nieprzepracowane sprawy. Szczególnie jedna kobieta doświadcza w krótkim czasie kalejdoskopu uczuć, emocji i pragnień, a te pragnienia szybko zamieniają się w zawiedzione nadzieje. W Twojej opinii to okoliczności w jakie zostaje wrzucony bohater powieści, czy raczej jego predyspozycje psychiczne doprowadzają go do ostateczności? A może kompilacja obu tych warunków?

AS: Myślę, że jedno i drugie, z tym że predyspozycje psychiczne w mniejszym stopniu. Przede wszystkim środowisko, w jakim dana osoba dorasta i późniejsze doświadczenia życiowe, które kształtują to, jakim człowiekiem się staje pod względem emocjonalnym, duchowym, psychicznym. W „Gnieździe” mamy bohaterkę, która wcześnie z tego gniazda rodzinnego wypadła i potem miała problem, żeby odnaleźć się w dorosłym życiu. Podobnie w „Barłogu” jest bohaterka, o której mówisz, a która się zagubiła. Bardzo chciałam też przedstawić problem osobowości narcystycznej, ponieważ w moim otoczeniu często się spotykam z takimi osobami, manipulatorami, dla których głównym celem życia jest uprzykrzyć życie innym ludziom. Postać, o której wspomniałaś, jest tym zaburzeniem naznaczona.

SC: Mówisz o osobach toksycznych?

AS: Tak, kiedyś mówiono, że są to osoby toksyczne, teraz określa się je najczęściej jako narcystyczne. Myślę, że właśnie taką osobowość udało mi się w „Barłogu” stworzyć. Z tym, że narcyzm u tej postaci w wyniku pewnych doświadczeń powoli zmienia się w zachowania, które można podciągnąć nawet pod psychopatyczne. Wyczytałam, że każdy psychopata jest narcyzem, ale nie każdy narcyz musi być psychopatą. Akurat w tej bohaterce łączą się obie te osobowości, ona ewoluuje w trakcie przeżywanej historii.

SC: W „Barłogu” poruszasz wiele problemów społecznych, często takich, które mogą się wydawać marginalne, albo po prostu przemilczane. Czy to są kwestie w jakiś sposób dla Ciebie ważne? I czy pogmatwane losy ludzi i ich złożone charaktery zawsze Cię intrygowały?

AS: Tak, na pewno są ważne, gdyby nie były, ciężko byłoby mi o nich opowiadać. Jeżeli coś nie dotyczy mnie bezpośrednio, pisanie o tym mogłoby się wydawać niewiarygodne. W „Barłogu” chciałam poruszyć temat macierzyństwa i różnego podejścia kobiet do tej roli, różnych odczuć z tym związanych, ale też problem utraty dziecka na różnym etapie jego życia. Również dorosłego dziecka, bo w powieści mamy do czynienia z żałobą matki po śmierci dojrzałego mężczyzny. Może to oczywiste, ale chciałam pokazać, że uczucia kobiety wobec dziecka są niezmienne, niezależnie od jego wieku. Poruszam tez temat bulimii, ogólnie zaburzeń odżywiania. W jakimś stopniu łączy się to z moim z życiem, nie konkretnie bulimia, ale jestem uzależniona od cukru, jak z resztą większość społeczeństwa. Chodzi też o takie emocjonalne podjadanie, zajadanie emocji.  Więc jestem w stanie zrozumieć, z czym to się wiąże. Bulimia i anoreksja to poważne choroby, które zwykle nie są odbierane dobrze przez społeczeństwo, często postrzegane zbyt płytko lub w ogóle nierozumiane. Nie są one wyłącznie skutkiem nieprawidłowego odchudzania, to siedzi w człowieku bardzo głęboko, wynika najczęściej z przeżytych traum i ogromnych deficytów emocjonalnych.

SC: Aktualnie pracujesz nad kolejną powieścią, czy robisz sobie chwilę oddechu i „pisarskie wakacje”?

AS: Robię sobie chwilę oddechu, ale już intensywnie myślę, bo wiem, że ułożenie fabuły często zajmuje najwięcej czasu w całym tym procesie, a że jestem perfekcjonistką, to chciałabym, żeby mój pomysł był dopieszczony. Zdradzę, że chyba zmienię gatunek i przynajmniej na jakiś czas odejdę od thrillera, żeby właśnie od niego trochę odpocząć. Chcę podjąć nowe wyzwanie, zobaczyć jak się sprawdzę w innym klimacie.

SC: Dobrze, że poruszyłaś ten temat, bo właśnie chciałam zapytać, czy skoro „Gniazdo” i „Barłóg” to dylogia, to z Sarą w kolejnych powieściach już się nie spotkamy?

AS: Raczej nie, aczkolwiek nie stawiam ostatecznej kropki, bo może kiedyś wrócę do tych wątków i bohaterów. „Barłóg” kończy się tak, że w sumie jest jeszcze o czym pisać. Zostały poruszone tematy dotyczące pewnego mężczyzny, a także między bohaterami zawiązuje się uczucie, więc mogłabym to jeszcze dalej rozwinąć, więc nie mówię nie.

SC: Dla fanów Twoich powieści i Sary Wilczek jest to dobra wiadomość. A co sama lubisz czytać i jaki gatunek książek zajmuje najwięcej miejsca w Twojej domowej biblioteczce?

AS: Bardzo lubię fantastykę, zarówno książki, gry, filmy, jak i wszystko co z tym związane. Od kiedy zaczęłam pisać thrillery, przerzuciłam się właśnie na kryminał, thriller, również po to żeby uczyć się warsztatu, żeby wiedzieć, o czym piszą inni autorzy, żeby nie powielać pomysłów. Ale muszę przyznać, że wciągnęły mnie te historie i teraz czytam głównie takie powieści.

SC: A możesz zdradzić ulubionego autora, a nawet kilku?

AS: Z kryminalistów bardzo lubię Anię Kańtoch, a jeżeli chodzi o fantastykę, to głównie polska klasyka, bo ostatnio wychodzi niewiele pozycji, które są w stanie mnie zainteresować. Ostatnio czytałam „Pokrzywa i kość” Kingfisher, bardzo mnie wciągnęła ta książka. Jednak przede wszystkim „Wiedźmin” Sapkowskiego, już trzy razy przepłynęłam przez całą sagę i za każdym razem odkrywam w niej coś zaskakującego. Jestem psychofanką tego uniwersum oraz umiejętności pana Sapkowskiego.

SC: Czy chciałabyś jeszcze o czymś powiedzieć czytelnikom w związku z najnowszą powieścią „Barłóg”? Może zdradzisz nam jakąś ciekawostkę?

AS: Chciałabym powiedzieć o piosence, którą cytuję w książce. Bardzo głęboko przeżywam muzykę, więc to, że umieściłam w powieści tę konkretną piosenkę, nie może być przypadkiem. Ale od przypadku się zaczęło. Usłyszałam ją po raz pierwszy, kiedy jechałam do pracy przed szóstą rano, jeszcze ciemno, las po obu stronach drogi, więc było trochę tak jak w mojej książce, a pisałam już wtedy ostatnie rozdziały. Kiedy usłyszałam tę piosenkę, jej słowa i świetne wykonanie, tak głęboko to do mnie trafiły, że od razu pomyślałam o Sarze. Tekst utworu bardzo mi pasował do jej sytuacji i naszła mnie myśl, żeby i ona tę piosenkę usłyszała, podobnie jak ja, jadąc samochodem. Jest to duet Sarsy i Ukeje „Od połowy”. Utwór jest świetny i widzę go w napisach końcowych ekranizacji „Barłogu”.

SC: Jeszcze mam kilka pytań od czytelników. Pierwsze brzmi: Skąd pomysł na fabułę „Barłogu”?

AS: Zaczęło się od tego, że chciałam stworzyć historię z Sarą Wilczek w roli głównej, więc odpowiedź brzmi – od bohaterki, ale też od problemu społecznego, bo wiedziałam od początku, że chcę pisać o macierzyństwie i ciąży.

SC: Kolejne pytanie: dlaczego zdecydowałaś się napisać akurat thriller kryminalny, a nie na przykład powieść obyczajową? Wcześniej mówiłaś, że jesteś zafascynowana fantastyką, napisałaś książkę dla dzieci, a tu nagle thriller.

AS: Wydaje mi się, że thriller to najbardziej spektakularny gatunek jeśli chodzi o możliwości pisarskie, bo trzeba bardzo dokładnie uknuć intrygę, przemyśleć wiele kwestii, mocno wejść w sferę psychologiczną, umiejętnie budować napięcie. To stanowi bardzo duże wyzwanie, a ja lubię wyzwania. Jeśli już coś robię, to pełną parą, z pełnym zaangażowaniem. Poza tym nie przepadam za powieścią obyczajową, jak dla mnie zbyt mało się tam dzieje, a w thrillerze mamy cały przekrój ludzkich namiętności. Możemy wrzucić i psychologię, i wątki obyczajowe, jak to było w „Gnieździe”, a także zbrodnię, więc jest szerokie pole do popisu. Sama lubię czytać thrillery, dlatego zdecydowałam się na ten gatunek.

SC: I następne pytanie: Czy to, co się wydarzyło w powieści opiera się w jakimś stopniu o fakty? Na przykład sprawa wypadku?

AS: Nie, cała ta historia jest fikcją wymyśloną przeze mnie. Podobnie jak w przypadku książkowych postaci – każda ma zlepek cech realnych ludzi – tak samo zbieram w głowie wydarzenia, które pojawiają się w moim życiu, sytuacje, które obserwuję, opowieści innych ludzi, a potem wybieram z nich jakieś fragmenty i lepię z tego fabułę.

SC: Teraz już ostatnie pytanie: W jaki sposób lubisz spędzać czas wolny, jakie masz zainteresowania poza pisaniem?

AS: Jestem domatorką i najbardziej lubię leżeć w domu pod ciepłą kołdrą, ale lubię też gry komputerowe. Ponieważ mam już wyrośnięte dziecko, dzięki czemu mniej obowiązków domowych, więc mogę czas wolny poświęcić na granie. Na szczęście mąż podziela moje zainteresowania w tym zakresie, więc często grywamy razem. A kiedy jest ładna pogoda, to lubię spacerować po lesie. Zielona Góra to miasto otoczone lasami, więc nie mam z tym żadnego problemu.

SC: Aniu, bardzo Ci dziękuję za rozmowę.

AS: Dziękuję.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *